Rozdział
3 -You know my story...
Gdy wszyscy już spali, wykończeni
pracą grupową...była jedna osoba która wciąż ćwiczyła. Park
Seo Jung od razu gdy pożegnała się z członkami swojej grupy udała
się do wytwórni. Poprosiła także menadżera GOT7 aby nie mówił
im że zawiózł ją tam. Wiedziała że Mark i Jackson mogli by się
zdenerwować gdyby dowiedzieli się, że dziewczyna spędziła
praktycznie całą noc ćwicząc piosenkę. Dla niej wciąż było
trudno, w końcu już pierwszego dnia dostała trudne zadanie, które
musiała zdać na co najmniej czwórkę z plusem.
Około godziny trzeciej nad ranem, nastolatka wciąż trenowała swój wokal oraz wymowę słów. Także uczyła się tekstu na pamięć bo dużo jej czasu nie zostało. Była naprawdę zmęczona i miała ochotę się położyć do spania jak najszybciej, jednakże, wiedziała że nie powinna. W pewnym momencie usłyszała ciche pukanie do drzwi od sali prób w której się znajdowała. Do pomieszczenia weszła jej współlokatorka Kim Jisoo, usiadła obok Amerykanki.
Około godziny trzeciej nad ranem, nastolatka wciąż trenowała swój wokal oraz wymowę słów. Także uczyła się tekstu na pamięć bo dużo jej czasu nie zostało. Była naprawdę zmęczona i miała ochotę się położyć do spania jak najszybciej, jednakże, wiedziała że nie powinna. W pewnym momencie usłyszała ciche pukanie do drzwi od sali prób w której się znajdowała. Do pomieszczenia weszła jej współlokatorka Kim Jisoo, usiadła obok Amerykanki.
-Widzę, że ciężko pracujesz. Dobra
robota! -Uśmiechnęła się -Jednak, nie chcesz wrócić już do
dormu? Wszystkie dziewczyny śpią, a ja nie mogłam zasnąć bo
trochę się martwiłam. Widzę, że jesteś zmęczona. Jestem pewna,
że idzie Ci świetnie. Przyjechałam aby zobaczyć czy tu jesteś
oraz czy wszystko jest w porządku...miałam dobre
przeczucie!Więc...wracasz ze mną?
Na początku Park wahała się z
odpowiedzią, jednak zmęczenie wzięło nad nią górę. Nastolatki
udały się na zewnątrz wytwórni, gdzie czekała na nie taksówka.
Przez to, że są jedyne Trainee nie muszą jeździć wszędzie z
opiekunami. Wszyscy widzą je jako zwykłe studentki, nikt nie wie że
przygotowują się one, do bycia idolkami.
Droga do ich mieszkania zajęła im
mniej niż 15 minut z powodu małego ruchu ulicznego. Wymęczone
jednakże zadowolone udały się na piąte piętro. Kluczykiem
otworzyły po cichu drzwi, następnie tak, aby nie obudzić reszty,
szykowały się do spania. Już po kąpieli, tuż przed snem Zim
wychyliła się spoza barierki jej górnego łóżka, aby mieć dobry
widok na osobę leżącą niżej.
-Zapomniałam zapytać. -Wyszeptała
-Jak Ci idzie praca w twojej grupie?
-Jest dobrze...troszkę się wstydzę
-Odpowiedziała z uśmiechem SeoJung -Nawet byłam u nich w dormie,
na obiedzie.
-Omo! Szczęściara! -Krzyknęła
-Seojung-ah! A oprócz GOT7, jakie lubisz jeszcze zespoły
Koreańskie? Gdybyś mogła z kimś pracować nad duetem...z jakimś
chłopakiem...kogo byś wybrała? Ja chyba bym chciała z kimś z
EXO. Może Xiumin?
-Duet...z kimś z boys band?
-Amerykanka przygryzła lekko swoją wargę -I think....Jungkook z
BTS. Lubię ten zespół...są … different.
Właśnie w taki sposób zaczęła się
ich rozmowa na temat sławnych osób z którymi chciałyby spędzić
czas. Tuż przed godziną czwartą, obie odpłynęły do krainy
słodkich snów.
Gdy na zegarku wybiła równo godzina
szósta, SeoJung wstała i zaczęła zbierać się do swojej 'pracy'.
Wszystkie inne członkinie jeszcze spały, a to dlatego, że wszyscy
byli umówieni na godzinę ósmą. Jednakże, Amerykanka wciąż
chciała poćwiczyć troszkę więcej. Przed wyjściem nawet nic nie
zjadła. Szybko się ubrała w odpowiednie ciuchy i zabierając swój
plecak ruszyła do taksówki.
W momencie kiedy wbiegła już na sale
do tańca, zastała całe GOT7 siedzących w kółku. Przed nimi było
dużo różnego jedzenia. Lider zespołu zauważył ją i pomachał w
jej stronę.
-Oh! Annyeonghaseyo! -Ukłoniła się
do swoich sunbae -Przeszkadzam?
-Ani! Chodź siadaj z nami! -Jackson
podbiegł do niej i pociągnął za Sobą. Usadził nastolatkę obok
siebie oraz maknae, Yugyeom'a -Głodna?
Pokręciła przecząco głową. W ich
towarzystwie czuła się nieswojo i było to dla niej niezbyt
komfortowe, właśnie dlatego nie odzywała się ani słowem.
Spuściła głowę w dół oraz wbiła swój wzrok w panele.
Praktycznie cały zespół nie zwrócił na jej zachowanie uwagi, i
po prostu zaczęli zajadać się swoim 'śniadaniem'. Jedynie Tuan
wstał i wepchał się pomiędzy dziewczyną a Chińczykiem. Zauważył
że nie jest ona w najlepszym humorze.
-Proszę, napij się -Podał jej
butelkę zimnej wody.-Wszystko w porządku?
Pokiwała jedynie głową, jak zwykle.
Nie odezwała się do niego, jedynie posłała mu malutki uśmiech w
podzięce za troskę.
-Chcesz się przejść? -Wstał i
wyciągnął rękę w jej stronę -Chodź. Przyda nam się świeże
powietrze przed próbą.
Zgodziła się. Podała mu swoją dłoń
a on pomógł jej wstać. Plecak zostawiła w kącie pomieszczenia.
Mark zaprowadził ją gdzieś na tyłu
budynku wytwórni. Nie chcieli wychodzić głównym wejściem, ze
względu na fanów którzy stali pod budynkiem. W pewnym momencie
zatrzymali, się. Tuan oparł się o mury budynku.
-Nie lubisz przebywać w towarzystwie
reszty zespołu? -Zapytał spokojnie -Zawsze gdy ich widzisz po
prostu, starasz się zniknąć. Tak jak wczoraj. Wybacz, jeśli się
mylę. Po prostu takie odnoszę wrażenie.
Na początku miała mu nie udzielać
żadnej odpowiedzi, oraz zignorować to co powiedział, udawać że
nic nie słyszała. Problemem było to, że jest on osobą którą
ona najbardziej szanuje, a jego słodki uśmiech wcale nie pomagał.
Westchnęła głęboko.
-To nie tak, że nie lubię przebywać
w ich towarzystwie. Chodzi głównie o to, że czuję się nieswojo
oraz boję się, że zrobię lub powiem coś co nie powinnam.
-Spuściła głowę w dół -Odkąd tylko zadebiutowaliście,
staliście się dla mnie numerem jeden. Moim jedynym wsparciem w
życiu. Wasza muzyka ma dobry wpływ na ludzi. Same wasze głosy mają
efekt uspokajający, że tak ujmę. Najbardziej komfortowo czuję się
w twoim oraz Jacksona otoczeniu. Nie wiem, czy to dlatego, że razem
współpracujemy, czy też to dlatego, że najbardziej przepadam za
waszą dwójką.
Uśmiechnęła się delikatnie na same
wspomnienia z początków GOT7. Była fanką, normalną jak inne
dziewczyny fanką. Jak każdej osoby która przepada za tym zespołem,
jej marzeniem było ich spotkać...podziękować za wszystko co dla
niej zrobili.
-Kiedyś...nie byłam taka cicha. Można
by powiedzieć że byłam niczym Wang. Wszystko jednak się zmieniło.
Jednak...nie wiem, czy chcesz słuchać tej nudnej historii. -Chłopak
spojrzał na nią z lekkim uśmiechem oraz wyszeptał 'Mamy sporo
czasu, śmiało, mów'. -Więc... moi rodzice zginęli kiedy byłam
jeszcze malutkim dzieckiem. Zabrali mnie ze Sobą do Ameryki na ślub
przyjaciela ojca, z tego co słyszałam. Miałam wtedy dwa latka. Gdy
zajmowała się mną przyjaciółka mojej mamy, rodzice jechali na
spotkanie z panną młodą. Nie dotarli na miejsce
spotkania...zginęli w wypadku...a ja, jako że nie mieli dokładnych
informacji o najbliższej rodzinie...zostałam oddana do adopcji -Po
policzku Seo Jung spłynęła mała łza -Moją zastępczą rodziną
została ta kobieta z mężem, która wtedy się mną opiekowała.
Danna była naprawdę miła i zawsze mnie wspierała. Gorzej z
Joshua... nie przepadał za mną. Głównie dlatego, że nie byłam
jego prawdziwym dzieckiem, na dodatek byłam innej 'rasy' niż on.
Nie raz narzekał na mnie, wszystko co robiłam, było złe. Moja
matka zastępcza zawsze stawała po mojej stronie. Jednak, znów
odebrano mi osobę która mnie kochała. Zmarła ona na raka.
Na chwilę przestała opowiadać, aby
złapać oddech. Teraz już łzy spływały po jej policzku
naturalnie. Wciąż trzymała głowę w dole, nie miała odwagi
spojrzeć mu prosto w oczy... czuła się jak sierota, którą w
prawdziwym znaczeniu tego słowa była.
-Joshua po roku czasu po raz kolejny
ożenił się z kobietą, która miała syna, rok starszy ode mnie
-Kontynuowała -Zajmował się mną, bo nie miał innego wyjścia.
Dla nich wszystkich...nie istniałam. Byłam tylko przeszkodą do ich
szczęśliwego życia. Czasem nawet nie przyznawali się do
mnie...mówili że jestem rodziną z daleka. Nie mogłam
zaprzeczyć...musiałam robić to co karzą. Gdy dostałam propozycję
zaczęcia nowego rozdziału mojego życia, tutaj, w JYP...nawet nie
obchodziło ich to. Pozwolili mi przylecieć tutaj. Nawet nie
pożegnali się ze mną, w sumie, to nie jestem pewna, czy wiedzieli
kiedy miałam lot do Korei. Często...bardzo często zastanawiam się,
jakby wyglądało moje życie, gdyby rodzice żyli? Albo gdyby Danna
była ze mną?
Po tym ostatnim zdaniu, była cała
zalana łzami. Mark podszedł bliżej niej, oraz otarł jej łzy.
Następnie mocno ją przytulił.
-Nie martw się, teraz zaczynasz
wszystko od początku -Wyszeptał gładząc ją delikatnie po włosach
-Gdy będziesz potrzebować z kimś porozmawiać, gdybyś
potrzebowała pomocy... masz mnie. Nie musisz się mnie wstydzić,
bać. Będę Cię wspierał oraz będę Ci pomagał kiedy tylko i jak
tylko będę mógł.
Dzięki jego słowom Park trochę się
uspokoiła. Mogła ona znów poczuć czyjąś troskę, której jej
tak bardzo brakowało. Jednak, ten moment nie zastał na długo, mimo
że chciała aby czas zatrzymał się w miejscu. Odepchnęła go
delikatnie od Siebie.
-Gomawo -Wyszeptała -Sądzę...że
powinniśmy już wracać do reszty.
Spędzili na zewnątrz ponad pół
godziny. Praktycznie przez cały ten czas, ona płakała. Przez to
jej oczy zrobiły się czerwone oraz troszkę opuchnięte. Także
wyraz jej twarzy zmienił się. Nie zbyt często opowiadała komuś o
swoim życiu...starała się nie myśleć o tych zdarzeniach, które
zmieniły jej życie negatywnie.
W momencie kiedy weszli do sali, na
twarzach reszty członków z zespołu były uśmiechy. Jedynie
Jackson przygryzł swoją dolną wargę i obserwował swojego
przyjaciela. Po minucie zauważyli, że nastolatka ma łzy w oczach,
oraz nie wygląda za najlepiej. Lider wstał i zabrał Amerykanina na
chwilę na bok.
-Mark hyung...-zaczął -Coś ty zrobił
tej biednej dziewczynie, że płakała?! Życie ci nie miłe? Wiesz, że reporterzy ostatnio za nami cały czas ganiają...jak zobaczą że doprowadziłeś ją do płaczu to wiesz że...
Im JaeBum się po prostu martwił,
wiedział że Tuan nie jest typem osoby, która krzywdzi innych.
Wciąż jednak, nie miał pewności o co dokładnie chodzi.
-Nie martw się -Przerwał mu z uśmiechem-Nie doprowadziłem jej do łez, lecz starałem się
aby na jej twarzy pojawił się uśmiech.
Udał się on w stronę swojego
przyjaciela, oraz poprosił, aby zabrał SeoJung do osobnej sali.
Dongseang zrobił tak, jak hyung kazał. Nawet jeśli był on sobą,
Jacksonem...wciąż tym razem wysłuchał go, oraz nie robił tak,
jak sam chciał. Gdy tamta dwójka zniknęła za drzwiami, podszedł
do Youngjae oraz zabrał mu lody truskawkowe i ruszył za resztą
swojej drużyny aby rozpocząć przygotowania do drugiego występu.
[Rozdział dodaję w niedziele z powodu problemów z laptopem i ogółem z rozdziałem. Musiałam go napisać w nocy więc wybaczcie, że jest on taki beznadziejny. ]
Super! Nie martw się, że masz problemy z tym całym programem. Twoje opowiadanie wciąż jest świetne i nie mogę się doczekać cd! <3
OdpowiedzUsuńDziękuję <3 Moja kochana Anika ^^
UsuńSzkoda mi głównej postaci ;.; Dużo przeszła. Mi ten rozdział bardzo się podobał!
OdpowiedzUsuńI taki efekt chciałam wywołać...w sumie :3
UsuńCieszę się, że ci się podobał!
Super :)
OdpowiedzUsuńCieszę się ^-^
Usuń